niedziela, 8 lutego 2015

Polecajka sci-fi #2: "Marsjanin" Andy Weir



“Nie umarłem szóstego sola. Bez wątpienia reszta załogi tak myślała i nie mogę ich za to winić. Może ogłoszą z mojego powodu żałobę narodową, a na mojej stronie w Wikipedii napiszą: >>Mark Watney to jedyny człowiek, który umarł na Marsie<< “



Wow. Wow wow wow.

Wow.

Naprawdę dawno nie czytałem tak świetnej książki. Przeczytałem w jeden dzień, bo nie mogłem się od niej oderwać. Jest po prostu absolutnie FENOMENALNA.

Wow.

Ale po kolei.

Do basy na Marsie, w której od 6 soli (sol to marsjańska doba, 24h 40m) przebywa szóstka astronautów nadciąga groźna burza piaskowa. Nie ma co się oszukiwać - trzeba zwiewać z tej planety. Niestety jeden astronauta - nasz główny bohater Mark - zostaje uderzony przez wyrwaną antenę komunikacyjną, nie dociera do statku. Reszta załogi odlatuje bez niego, uznając go (nie bez podstaw) za martwego.
Mark jednak przeżył. Wraca do opuszczonej bazy. Jest pozbawiony możliwości komunikacji. Jest sam.
Ma tylko racje żywnościowe na 300 soli, tony kosmicznego sprzętu NASA (w tym 2 łaziki), swój własny rozum i pomysłowość oraz pustynne oceany wokół siebie.
Musi za wszelką cenę przetrwać jak najdłużej.

Książka jest świetna pod paroma względami.
Po pierwsze, jest to dobre sci-fi. Nie ma tutaj żadnych absurdów, czy głupich niewyjaśnionych zjawisk. Fabuła książki jest osadzona w relatywnie niedalekiej przyszłości (Mark należy do trzeciej wyprawy załogowej na Marsa), więc ma się poczucie realności wszystkich wydarzeń. Opisy tego co się dzieje są dokładne. Można sporo się nauczyć (albo chociaż zachęcić do tego) o Marsie, NASA, statkach, dawnych misjach na Marsa, czy nawet uprawie roślin.

Po drugie, jest świetnie napisana. Większość tego co czytamy (ale nie wszystko) to zapisy w dzienniku astronauty. Dowiadujemy się co i jak robi, co przeżywa i dlaczego nienawidzi muzyki disco. Duży plus: astronauta to niezły śmieszek ;)

Po trzecie, to co lubimy w książkach akcji: trzyma w napięciu! Astronauta wciąż żyje na krawędzi wykonując niebezpieczne czynności, a Mars także nie jest mu dłużny. Małe przeoczenia mogą mieć katastrofalne skutki. W dodatku te małe przeoczenia są dokładnie wyjaśniane. Zero ściemy.

Na okładce jest informacja, że powstaje film na podstawie książki, w którym główną rolę zagra (dobrze zgadliście) Matt Damon. Za reżyserką siedzi Ridley Scott (ten od serii Obcego (wraz z Prometeuszem), czy Gladiatora), więc ciężko wyczuć czego się spodziewać. Film prawdopodobnie będzie ładny. Mam nadzieję, że zasłuży na miano dobrej adaptacji tej wspaniałej ksiązki. Premiera jeszcze w tym roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz