wtorek, 15 września 2015

Zdobywanie kosmosu. O European Rover Challenge 2015 kilka słów

Na początku września tego roku w Chęcinach miała miejsce impreza Juropijan Rołwa Dżelendż, na której odbywały się zawody łazików (no shit?!), można było zwiedzić Centrum Nauki Leonardo da Vinci, pooglądać stanowiska różnych instytucji naukowych, spotkać się z astronautą Harissonem Schmittem i poznać tajniki misji Apollo 17 na Księżyc, oraz pogadać na Skype z Andym Weirem, autorem cudownej książki "Marsjanin".

Byłem tam, na ERC, i oto moje świadectwo.

No i jak napisać taką relację z wydarzenia, żeby to nie było ultra nudne?
Sprawdźmy jak wyjdzie, gdy dam dużo obrazków.
A potem jakoś się to podsumuje.

 Zacznijmy od stanowisk. Całkiem sporo instytucji rozstawiło swoje namiociki, w których można było obejrzeć bajeranckie roboty, łaziki, satelity, komputery, teleskopy i przeróżne szmery bajery.
Pełną listę wystawców można znaleźć tutaj, jakby kogoś interesowało: http://roverchallenge.eu/atrakcje/

Kilka fotek:



 Ten słodziak jest łazikiem stworzonym do celów militarnych. PIAP ma w ofercie kilka tego typu robotów. Nie żeby ktoś z nas potrzebował na codzień robota sapera...
Więcej: http://www.antyterroryzm.com/




NAO ze stoickim spokojem obserwuje przechodzący mięsno-kościany motłoch. Stanowisko firmy edukacyjnej kreatech.pl
Z samymi robotami NAO pierwszy raz miałem styczność w Centrum Nauki Kopernik, gdy przyjechały na jeden dzień wraz ze swoimi stwórcami w odwiedziny. Są mega czaderskie :) na Youtube jest mnóstwo z nimi filmików
Więcej o nich na stronie macierzystej: https://www.aldebaran.com/en/humanoid-robot/nao-robot
  Od 26 września w Pracowni Robotycznej CNK będzie można wziąć udział w zajęciach z robotami NAO i je poprogramować.

Dronów oczywiście nie mogło zabraknąć.

 
 Ale nic nie pobije Wiedźmaka 3 na ustawieniach ultra. Dziękuję, dobranoc.


Kilkadziesiąt metrów od tych stanowisk były namioty drużyn biorących udział w zawodach. No, to było coś fantastycznego. Zarówno dla laika, który po prostu mógł się zachwycać jeżdżącymi tu i ówdzie robocikami jak i zagorzałego nerda, który mógł podejść do każdej drużyny i popatrzeć jakie  mają kozackie serwomotory i wysięgniki.
Czy cośtam.


Łazik Politechniki Warszawskiej

 Drużyna Politechniki Rzeszowskiej prezentuje swoje cudeńko, które wygrało na zawodach w Stanach Zjednoczonych.
Łazik transportowany na teren zawodów. Oni jeszcze nie wiedzą, że ma kółka i wózek niepotrzebny.

Powrót z bitewnego pola.


O ile same łaziki były naprawdę bycze i mega plus, że można było sobie na luzaku podejść do drużyn i popatrzeć jak dłubią przy swoich pociechach, to same zawody były zorganizowane niestety fatalnie. 
Wszystko działo się z dala od oczu publiczności. Patrzenie na dużo wysypanego piachu i grupkę ludzi gdzieś w oddali, która stoi w okół jakiegoś małego pojazdu na kółkach (który ewidentnie coś robi, ale niestety nie widać co) nie sprawiało jakiejś wielkiej frajdy. Co wytrwalsi gapili się nawet po kilkanaście minut zanim stwierdzali, że to strata czasu.
Za to mega minus, kochani organizatorzy.

No i tym samym przeszliśmy płynnie do części ERC, za którą byli odpowiedzialni organizatorzy. 
Były zawody, więc teraz punkt #2: wykład Harissona Schmitta.

Szybkie info: Harisson Schmitt jest geologiem, astronautą, który w ramach misji Apollo 17 wylądował na Księżycu. Jest jak na razie ostatnim (czyli dwunastym) człowiekiem, który chodził po powierzchni Srebrnego Globu.

Wykład był spoko, w zasadzie dosyć ciekawostkowy, pan Schmitt opowiadał trochę o programie Apollo, pokazywał różne ciekawe aspekty z misji Apollo 17.
Z panem astronautą miałem także przyjemność zamienić kilka słów po jego wykładzie.


Błotnik Łazika Księżycowego naprawiony silver tapem. KLASYK.
Wbrew pozorom było to dosyć istotne, aby ten element został naprawiony, ponieważ inaczej regolit dość mocno sypie i ciężko się jeździ po księżycowych szaosach.



Jednak znowu muszę trochę się przywalić do organizatorów. 
Drodzy! Albo wykład jest po angielsku, robicie informacje "wykład tylko po angielsku", albo załatwiacie zawodowego tłumacza symultanicznego. Szczątkowe (i często niestety błędne) tłumaczenie przez zestresowanego sytuacją jednego z Was było przerażającym fo-pa.
Sprowadzacie na swoje wydarzenie fantastycznego gościa, ale żałujecie kasy na tłumacza? 




Punkt #3: wideo-spotkanie z Andym Weirem



Podobne problemy, ale nie tylko. Opóźnienie ponad 20 minut, bo internet nie hulał w laptopie 
( o_O ), złe nagłośnienie, zarówno my słabo słyszeliśmy Andy'ego jak i on nas.

Za to sam Andy Weir gadał w bardzo przyjacielski sposób, co jakiś czas pokazywał nam swoje koty i pochwalił się, ze pracuje nad nową książką (OMG OMG OMG OMG)! Tym razem będzie to sci-fi z kosmitami, podróżami międzygwiezdnymi i takimi bajerami. Nie mogę się doczekać! :)




Podsumowując:
Atrakcje fantastyczne, wydarzenie z naprawdę ogromnym potencjałem, tylko zorganizowane byle jak. 
Uczucia są mieszane, a mógł być po prostu zachwyt.
 Organizatorzy wierzę w Was. Naprawdę. Macie w rękach czaderską imprezę, proszę nie marnujcie tego! Mam nadzieję i życzę Wam tego, że następnym razem poradzicie sobie lepiej i ERC będzie takim piknikiem naukowym, ze kapcie będą spadać.
Bo naprawdę jest na to szansa!















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz